Michał Probierz wywiązał się ze swojego zadania. Jest lepiej, ale wciąż daleko do ideału


Michał Probierz awansował z reprezentacją Polski na Euro 2024. Co zmieniło się w reprezentacji od kompromitacji z Mołdawią?

28 marca 2024 Michał Probierz wywiązał się ze swojego zadania. Jest lepiej, ale wciąż daleko do ideału
Piotr Matusewicz / PressFocus

Gdy zwalniano Fernando Santosa z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski, oczywiście nieco odetchnęliśmy z ulgą. Ten człowiek miał ewidentny problem z wykreowaniem siebie jako autorytetu. Konserwatywny trener, który jedyne, co zaproponował, to nijakość. I to nie taką nijakość, z której coś wynika – jak w przypadku Portugalii na Euro 2016, ale taką, która owocuje porażkami z Mołdawią. Zamieniono go na Michała Probierza, do którego podeszliśmy już z mocno ograniczonym zaufaniem. Co by nie mówić o spotkaniu Walia – Polska, należy przyznać, że były trener m.in. Cracovii i Jagiellonii cel swój zrealizował.


Udostępnij na Udostępnij na

Michał Probierz stery w reprezentacji przejął 20 września 2023 roku. Otrzymał jedno zadanie: ratować tonący okręt. Brak awansu na Euro pomimo wręcz wymarzonej grupy i zasad awansów tak sprzyjających byłby skandalem. Sam fakt, że o miejsce w mistrzostwach Europy drżeliśmy aż po dzień dzisiejszy, pokazuje nam, w jakiej rozsypce znalazła się kadra. Dziś jest lepiej.

Peany na cześć Michała Probierza na razie sobie odpuśćmy. W meczu z Walią nie oddaliśmy ani jednego celnego uderzenia, ustawienie reprezentantów Polski w polu karnym rywala było dalekie od ideału. Gospodarze świetnie ufortyfikowali swoją defensywę, przez co znalezienie optymalnej pozycji do oddania strzału stało się dla naszych mission impossibile. To momentami aż kłuło w oczy.

Nauka na błędach

Po meczu z Estonią Probierz jednak jakieś wnioski wyciągnął. Przy zwycięstwach trudno dostrzec błędy, które na cito trzeba poprawić. Probierz to zrobił. Przede wszystkim – nieodpowiedzialność w defensywie. Oczywiście, podczas spotkania z Walią odnotowaliśmy parę momentów, w których Bednarek, Dawidowicz czy Kiwior wybijali piłkę pod nogi ustawionych do strzału rywali.

Gdy jednak coś takiego miało miejsce, zawsze działo się coś, co finalnie neutralizowało zagrożenie. Wybicie na aut, nawet długa piłka na oślep do przodu, faul, przejęcie piłki czy obrona Wojciecha Szczęsnego. Probierz być może uświadomił sobie, że naszą defensywę trzeba podzielić na kilka warstw, by nawet w momencie, gdy James czy Moore przedrą się przez kilka pierwszych kręgów, była jakaś ostatnia deska ratunku.

Oczywiście, należą się za to brawa całej defensywie, ale także szkoleniowcowi. Chociaż sami mieliśmy problem ze strzałami, skutecznie uniemożliwiliśmy Walijczykom strzelenie gola. Kolejne wielkie osiągnięcia Michała Probierza to indywidualności, nowe postacie, które wyróżniają się w reprezentacji, a dotychczas były bardzo niedoceniane. Bez wątpienia bardzo odpowiedzialne role dostali Zalewski i Piotrowski. Obaj panowie wywiązują się z nich doskonale.

Michał Probierz i jego wpływ na Zalewskiego

Nicola oczywiście z Walią grał na niższym poziomie niż przeciwko Estonii. Z Walią Zalewski zaktywizował strefę, na której operował. Rajdy mu wychodziły, z dośrodkowaniami było nieco trudniej, w tym elemencie Walijczycy mieli przewagę nad Polakami. Gdybyśmy mieli upatrywać genezy tych dłuższych okupacji połowy gospodarzy, dostrzeglibyśmy, że wiele takich momentów zaczynało się od Nicoli, który doskonale radził sobie na swojej stronie. Wywalczył także parę fauli. Poziom jego gry spadł po otrzymaniu żółtej kartki. Grał dużo ostrożniej, a to w kooperacji ze zmęczeniem wpłynęło również na jakość jego występu.

Co by nie mówić, to właśnie zgrupowanie u Michała Probierza było tym, w którym Zalewski zaprezentował się najlepiej. Panu Michałowi należą się wielkie brawa za to, że na nowo w Zalewskim mogliśmy zobaczyć młodego, utalentowanego piłkarza. Tęskniliśmy za tym.

Piotrowski wielkim odkryciem Probierza

O Jakubie Piotrowskim również łatwo byłoby zapomnieć, gdyby nie powołanie Michała Probierza. Świetną formę wykazywał już na poprzednim zgrupowaniu. Od pierwszej minuty pierwszy raz w reprezentacji zagrał przeciwko Czechom i strzelił jedynego gola dla „Biało-czerwonych”. Jest piłkarzem niezwykle mobilnym, przydatnym w defensywie, potrafiącym uderzyć z dystansu czy zaliczyć efektowną asystę. W ostatnich paru miesiącach to właśnie on wniósł najwięcej jakości do naszej reprezentacji. Mecz z Walią może zaliczyć do udanych, wykonywał swoją robotę, choć był to chyba jego najtrudniejszy mecz w reprezentacji pod względem klasy rywala i wagi tego spotkania.

Był bardzo bliski bramki. Ten kapitalny strzał, ta bomba w dogrywce była najgroźniejszą sytuacją reprezentacji w całym meczu. Każdy z nas złapał się za głowę z niedowierzania, wydawało się, że futbolówka leciała wprost do bramki. Byłby to cudowny gol, którym zapewne Piotrowski otworzyłby drzwi do wiecznej chwały. Piłka finalnie bramkę ominęła, ale za sam strzał już należy się szacunek.

A skoro wielkie brawa należą się Piotrowskiemu, to także Probierzowi. Wychwycił jego zaangażowanie na boisku. Coś, czego brakowało reprezentacji. Środek pola za Santosa był bardzo statyczny, mało mobilny, gubiono tam piłkę, a czasem bezsensownie faulowano. Piotrowski wniósł dużo więcej warsztatu i udowodnił, że Łudogorec Razgrad to nie jest jego szczyt umiejętności, a dopiero wejściówka do świata wielkiej piłki.

Może przeciwko Walii aż tak tego nie widzieliśmy, ale powiedzmy sobie prawdę – to zgrupowanie było najlepsze w wykonaniu Roberta Lewandowskiego od bardzo dawna. Fakt, że poprzeczka nie była zawieszona wysoko, ale jednak. Oczywiście w tym przypadku duży wpływ mogło mieć także rozbudzenie w szeregach FC Barcelona, w której od paru tygodni „Lewy” strzela jak na zawołanie, ale myślę, że Probierz jest wreszcie tym trenerem, który Robertowi odpowiada i ma na niego wpływ.

Lewandowski wreszcie zaangażowany 

Dotychczas Lewandowski był chowany do kieszeni, operował w bardzo wąskich przestrzeniach na boisku. Przeciwko Estonii dużo więcej pracował, pomagał swoim partnerom na wahadłach i w linii pomocy. Probierz dostrzegł, że rola „Lewego” jako tego dostawiającego nogę po świetnym podaniu nie ma zastosowania w reprezentacji, w której w procesie kreowania zagrożenia potrzeba znacznie więcej nóg do pracy.

Walijczycy pieczołowicie pilnowali Roberta, zadaniem Lewandowskiego było zostawianie przestrzeni kolegom z zespołu. To całkiem mu wychodziło. Sam raczej do żadnej sytuacji strzeleckiej nie doszedł. Mecz daleki od wybitnych, od tych, w których Lewandowski błyszczał skutecznością, ale nie tragiczny.

Mecz wygraliśmy po serii rzutów karnych. Znowu bohaterem został okrzyknięty Wojciech Szczęsny, który obronił strzał Daniela Jamesa, tym samym zaklepując awans naszej reprezentacji na mistrzostwa Europy. Na pochwałę jednak zasługują także wszyscy strzelający: Lewandowski, Szymański, Frankowski, Zalewski i Piątek. Nasza reprezentacja była przygotowana na taki scenariusz. W tej materii nasz pan selekcjoner również spisał się doskonale.

Michał Probierz wykonał robotę

Do naszej reprezentacji powoli wraca także odpowiednia atmosfera. Widać to na vlogach reprezentacji, pokazały nam to sceny po meczu z Walią. Po perturbacjach związanych z mundialem w Katarze i sytuacjach, które ciągnęły się jeszcze parę miesięcy po jego zakończeniu, było to bardzo ważne. Jedność, duch walki i wspólnota to istotne wartości i coś, co bez wątpienia musiało mieć wpływ na końcowe zrealizowanie misji.

Probierz nie jest trenerem idealnym. Chcemy reprezentacji, która wiele strzela, jest groźniejsza w ofensywie, dużo pewniejsza w wyprowadzaniu kontr, bardziej dynamiczna i mimo wszystko niepodnoszącej ciśnienia do dwustu. Nasz rodzimy system ochrony zdrowia tego nie udźwignie. Przed nami bardzo trudne Euro, prawdopodobnie ostatni wielki turniej Lewandowskiego czy Szczęsnego.

Na analizy, rozważania i typy przyjdzie jeszcze czas. Dziś możemy być pewni jednego – Michał Probierz zasłużył na to, by tą załogą dowodzić w Niemczech. Pokazał, że ma pomysł na reprezentacje, dostrzegł to, czego w niej brakuje. Z meczu na meczu wiele aspektów wygląda coraz lepiej. Nie możemy jeszcze powiedzieć, że gramy na odpowiednim poziomie, ale „jesteśmy na dobrej drodze” brzmi optymistycznie i chyba nie mija się z prawdą.

Panie Probierz, wielkie brawa!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze